piątek, 8 maja 2015

Pierwsze wrażenia po Avengers 2

Wróciłem właśnie z seansu Avengers 2 i chciałbym się podzielić paroma odczuciami po seansie. Ostrzegam, że w tekście mogą pojawić się SPOILERY dotyczące fabuły filmu. No to jedziemy. 


Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to rozpoczęcie filmu. Sekwencja otwierająca ze szturmem na twierdzę Hydry jest idealnym rozpoczęciem historii. Film od samego początku wrzuca nas w wir akcji, co nadaje dynamizmu całemu filmowi, bo ta nie zwalnia ani na chwilę.

Pomijając epicką scenę walki Avengerów z oddziałami Hydry moją uwagę przykuł jeden istotny fakt. Cała scena jest idealnym rozwinięciem zakończenia 19 odcinka Agentów TARCZY. Zgodnie z zasadą "wszystko jest połączone" sceny pokazane w serialu stanowią prolog do początku filmu i wyjaśniają dlaczego cała akcja przeprowadzona przez Mścicieli na terenie Europy ma miejsce i dlaczego jest tak istotna. Zresztą przykładów takich powiązań jest znacznie więcej. W późniejszych scenach możemy rozwiązać zagadkę, która spędzała sen z powiek fanów marvelowskiego serialu. Film odpowiada bowiem na pytanie czym jest protokół Theta nad którym przez tak długi okres czasu pracował dyrektor Coulson. Bardzo spodobało mi się to nawiązanie do serialowej części Kinowego Uniwersum i daje mi tylko satysfakcję z tego, że jako fan zarówno filmów kinowych, jak i seriali wiem o wydarzeniach mających miejsce w tej superprodukcji coś więcej niż inni zjadacze popcornu na sali kinowej.

Po drugie cieszy mnie fakt, że Marvel już oficjalnie na dużym ekranie posiada swoich własnych x-menów. Wprowadzenie postaci Wandy i Pietra Maximoff otworzyło furtkę dla wprowadzania innych inhumans (choć ci, którzy śledzą Agentów TARCZY doskonale wiedzą, że tych w marvelowskim świecie nie brakuje) do MCU. Z racji, ze prawa do mutantów należą do Foxa uważam, że "nieludzie" to idealny zamiennik. Zresztą same wykreowane postacie Skarlet Witch i Quicksilvera też są niczego sobie. Przechodzą oni dość burzliwą drogę w czasie trwania seansu, aż ostatecznie stają po stronie Mścicieli i stają się częścią zespołu (choć szkoda, że niektórzy tak krótko do niego należeli).

Kolejną rzeczą, która przykuła moją uwagę to fakt, że film prowadzi niektóre wątki w taki sposób, aby powiedzieć wprost widzowi "ta scena będzie ważna w następnym Thorze", albo "Patrzcie to ja Thanos, może po 18 filmach wstanę z fotela i ruszę zad, by was zniszczyć". Taka dosłowność niektórych scen jednak trochę kuje zanadto w oczy, ale patrząc na ilość tych smaczków w stosunku do całości filmu da się to przeżyć. Pomijając fakt takiego rzucana prosto w twarz zajawkami przyszłych produkcji, bardzo przypadło mi do gustu rozwinięcie wątku, który przewija się w całym MCU już od pierwszej fazy. Chodzi oczywiście o Kamienie Nieskończoności. 

Wprowadzenie postaci Visiona ma ścisły związek własnie z Infinity Stones. Jak się okazuje teorie spiskowe fanów miały rację i charakterystyczny dla tej postaci kamyk znajdujący się na czole jest w istocie czwartym oficjalnie ujawnionym kamieniem. Choć mogliśmy go podziwiać już wcześniej w pierwszych Avengesach pod postacią berła Lokiego. Fakt, że Thor pozwolił Visionowi zatrzymać gem umysłu utwierdza mnie tylko w przekonaniu, jak wielkim widowiskiem będzie Infinity War, skoro jeden z kamieni znajduje się na ziemi, Ether jest w posiadaniu Kolekcjonera, a Teseract jest w Asgardzie. Oj będzie się działo, ale wróćmy do teraźniejszości i omawianego filmu.

Kolejna postać, która przykuła moją uwagę jest agent Burton. Widać, było ewidentnie, że twórcy postanowili zadość uczynić to, jak potraktowali Hawkeye'a w pierwszej części Avengers. Nasz łucznik ma zdecydowanie więcej czasu ekranowego, a jego postać jest znacznie lepiej rozwinięta. Jest on w końcu pełnoprawnym członkiem ekipy, a nie tylko dodatkiem do Hulka i Iron Mana. Ma własne zdanie, które nie raz można usłyszeć w filmie. Oj tak jeśli chodzi o zdania to tych w Czasie Ultrona nie brakuje.

I tak oto przechodzimy do kolejnego aspektu filmu, który jest zdecydowanym atutem. One-linery oraz humor. Tego jest po prostu mnóstwo. Postacie co rusz rzucają jakimś tekstem adekwatnym do sytuacji. Osobiście nie mogę zliczyć ile razy wybuchnąłem śmiechem na sali słysząc jedną z rozmów między postaciami, albo widząc reakcje herosa na zaistniałą sytuację. Idealnym przykładem jest scena imprezy w wieży Avengers, której urywak mogliśmy podziwiać już na zwiastunach filmu. Co chwila padają tam rozbrajające widza teksty. Humor w filmie nie jest narzucony i każdy gag powoduje banana na twarzy. Nawet jeśli nie jest się fanem filmów superbohaterskich  to warto obejrzeć Wiek Ultrona dla samego humoru.

A propo Ultrona. W tekście o A:AoU nie może zabraknąć wzmianki o tytułowym przeciwniku naszych herosów. Ultron moim zdaniem wypada niestety średnio. Jego prezentacja oraz wprowadzenie do kinowego świata jest wprawdzie ok, ale jakoś brakuje mi czegoś w tej postaci. Może jest to spowodowane faktem, że został on wprowadzony do filmu stosunkowo szybko bez budowania większego napięcia. Pod względem wizualnym nie mam nic do zarzucenia. Sam desingn tytułowego robota jest bardzo dobry. Widać w nim inspirację komiksowymi odpowiednikami, co bardzo cieszy. Jakby tego było mało to w filmie możemy ujrzeć parę wcieleń tej złowrogiej sztucznej inteligencji. Rozumiem, że Ultron jest tylko programem, który błędnie odczytał zamiary Starka, ale mimo wszystko brak mi w tej postaci charakteru. Od razu wspomnę tutaj, że moja ocena nie jest związana z ogólnoświatowym ubóstwianiem Lokiego jako czołowego vilana w całym MCU. Choć na pewno w jakiś mały sposób patrzę na wszystkich przeciwników filmowych herosów przez pryzmat tego charyzmatycznego i dowcipnego złoczyńcy. 
Żeby nie było tylko narzekanie, trzeba by powiedzieć coś pozytywnego o naszym blaszaku. Plusem na pewno jest właśnie jego syntetyczność. Twórcą udało się stworzyć postać, która wraz z zachowaniem swoich cech charakteru oraz indywidualności pozostawia uczucie sztuczności w całej swojej egzystencji. Można to dobrze zauważyć chociażby po przez masę rzucanych przez robota cytatów wygrzebanych przez niego z internetu. Dosłownie! Ultron zaraz po powstaniu czuje się (jeżeli w przypadku maszyny w ogóle możemy mówić o uczuciach) zagubiony. Nie wie gdzie się znajduje, ani jaki jest jego cel. Jego źródłem wiedzy szybko staje się ogólnodostępna sieć z której czerpie informację na temat ludzkości. Prowadzi to do wielu ciekawych momentów, kiedy to można usłyszeć jak z ust robota padają różne cytaty z biblii, książek itd. Na pewno dla mnie kultową stanie się przerobiona piosenka z Pinokia (Marvel Studios - zawodowy niszczyciel dzieciństwa).

Zalet filmu jest cała masa i mógłbym je w wymieniać w nieskończoność. Może kiedyś pomyślę o dłuższym tekście o każdym ważnym aspekcie tej produkcji, ale póki co powiem tylko tyle, że warto iść na seans i samemu przekonać się jak monumentalnym filmem są kolejne przygody tytułowych Mściecieli.

Podsumowując film zbiera u mnie masą pozytywów za (kiedyś na pewno rozpiszę się na temat każdego z tych aspektów):
- Dobrą fabułę
- Wprowadzenie nowych postaci do MCU
- Nawiązania do serialowej części uniwersum
- Wyśmienite efekty specjalne
- Wprowadzenie wątków zapowiadających przyszłe produkcje
- Jak zawsze wspaniałą obsadę
- Humor
- Udźwiękowienie

Nic nie mówiąc rzecze: DO KINA, ALE JUŻ! :) Beeee...

2 komentarze:

  1. Jeszcze nie oglądałam, więc nie zhejtuję hahaha xD

    Powinieneś pisać recenzje filmów, nieźle ci to wychodzi.

    OdpowiedzUsuń